Przepraszam, że ostatnio było i w najbliższej przyszłości - niestety - będzie na blogu mniej nowości. Mam ostatnio straszny zapierdziel i rzadko kiedy mogę sobie solidniej przysiąść do gry.
Zacznijmy od... myszki.
Myszka komputerowa to jedyne akcesorium do kompa, które lubię mieć jak najlepsze. Klawiatura jest mi prawie obojętna, głośniki wystarczają te wbudowane do monitora, a ew. słuchawki z mikrofonem jak najprostsze. Kupiłem mychę Razera, byłem nią zachwycony. I oczywiście musiała zacząć szwankować. W tej chwili bardzo źle ("i szyny też były złe") działa prawy przycisk. Bardzo przeszkadza to w graniu w strzelanki, bo muszę mocno przyciskać prawy button żeby w ogóle przycelować. Jak się nie naprawi to czuję, że czeka mnie wydzwanianie do niemieckiego oddziału Razera w sprawie gwarancji - polskiego z tego co wyczytałem nie ma... To ponarzekałem, przejdźmy do gier.
EVE:
Zauważyłem kolejnego plusa w eksploracji. Kto wybrał taką karierę powinien być w dobrym humorze. Najpierw solidne ulepszenie Herona, a co teraz? Albo mam, dosłownie, kosmicznego farta, albo zmniejszono częstotliwość występowania niektórych site'ów. Od kiedy znowu gram, wyskanowałem jak dobrze pamiętam 2 gravimetric site'y i 1 (!) ladar site. Kiedyś było tego dużo więcej, a i tak zawsze je omijałem. Tylko się człowiek wkurzał ile czasu zmarnował na bezproduktywne skanowanie.
Dużo teraz Magno site'ów, które czasami mają bardzo wiele wraków do zmielenia. Opłaca się zamontować w swoim heronie Salvagera, a teraz nie ma z tym żadnego problemu. Co do Radarów, chyba też ich więcej. A może po prostu już jestem wprawiony w skanowaniu i nie tracę czasu na zmienianie statków. Co do łupów: bywało słabo, bywało dość dobrze:
a nawet bywało super:
Postanowiłem, że pora przerzucić się na combat site'y - tam czeka prawdziwa kasa. Sprzedałem co miałem (poszło prawie wszystko) i kupiłem sobie takie latadło:
Wrażenia mam mieszane, bo choć znalazłem na przykład Blueprint warty 50 mln ISK (nawet na Radarach tyle się nie zarabia), takie latanie może kosztować człowieka sporo nerwów. Jeśli ktoś uważa, że ludzie uszanują czyjeś znalezisko, to niech nie gra w Eve. Sytuacja, gdy kończysz sobie DED site 4 i przylatują ci jacyś Ruscy w wypasionych Tengu i pędzą wyprzedzić cię w zbieraniu lootu to normalka. A pomyśleć, że ja na początku jak wparowywałem komuś do site'a to od razu grzecznie wychodziłem. Taa... Dobre serduszko nie idzie w parze z MMO ;)
Jeśli ktoś chciałby spróbować Eve to mogę wysłać zaproszenie, a w przyszłości moglibyśmy razem polatać i wyprzedzać tych wrednych Rosjan w zbieraniu łupów.
Football Manager 2013:
Ciekawostka - od kiedy zacząłem pisać o FM, liczba odwiedzin bloga wzrosła niekiedy nawet cztero-pięciokrotnie. Czyżby naprawdę polska scena managera ostatnio pod umarła?
Na wyświetleniach "jedno wpisowych" specjalnie mi nie zależy, więc żeby nagrodzić tych, którzy zostali na blogu na dłużej, tak trochę w środku wpisu ogólnogrowego link do killer-taktyki. Według mnie najlepszej jaka wyszła do aktualnego patcha. Oto "akash777's 4-2-3-1!":
Robi wrażenie, nie? :)
Link i opis: http://www.fm-base.co.uk/forum/football-manager-2013-tactics-training/114879-akash777s-4-2-3-1-a.html
I na koniec, o Call of Duty Black Ops 2. Zjechałem na blogu tą odsłonę CoDa. I choć singiel był beznadziejny, multi jest świetne. Nie jestem dobry w strzelankach, mam zwykle więcej śmierci niż zabitych, ale bawię się znakomicie. Ostatnim multi w serii w jaki grałem był ten w World at War. Widzę, że od tego czasu było sporo usprawnień. Pokuszę się o stwierdzenie, że wolę taki oldschoolowy multi niż ten w Battlefieldzie 3. Nie mówię, że BF3 jest gorszy, jest zupełnie inny. Nie rozumiem tej wojenki fanów obu gier.
Moje motto? Niech się kłócą, a ja w tym czasię będę grał. :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Call of Duty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Call of Duty. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 4 marca 2013
czwartek, 27 grudnia 2012
Black Klops 2
(Chwilowo nie mam jak skończyć Dark Souls, więc wziąłęm się za grę, do której nie potrzeba pada - Call of Duty: Black Ops 2)
Jestem fanem serii Call of Duty. Jedynkę przeszedłem niezliczoną ilość razy i znam ją praktycznie na pamięć. Dwójka mniej mi się podobała, ale także z przyjemnością ją przeszedłem i to kilka razy. Trójka? Ludzie mówią, że najsłabsza. Dla mnie była w porządku. To też mój pierwszy multiplayer w serii - spędziłem w nim kupę czasu. Czwórka to rewolucja, która w dużej mierze zmieniła ten gatunek. Według mnie na gorsze, bo dziś twórcy robią głównie takie oskryptowane FPS-y. Ale swego czasu CoD4 wymiatał. To moja druga ulubiona część, po jedynce.
Dalej mieliśmy World at War. Też na tą część specjalnie bym nie narzekał. To najbardziej brutalna odsłona Call of Duty, do tego mająca najlepszy dubbing w serii. Chętnie skończyłem - ale raz. Pora na Modern Warfare 2. Ależ ja na to czekałem! Hype wokół tej części przebił u mnie wszystkie inne tytuły. W końcu to sequel kapitalnego Modern Warfare. Czy to mogło się nie udać? I zawiodłem się. Nie dlatego, że to zła gra była. Dlatego, że oczekiwania były zbyt duże. Raz przeszedłem i zapomniałem. Dziś kojarzę jedynie słynna scenę rzezi na lotnisku.
I wtedy, mam wrażenie, postrzeganie serii wśród graczy nieco się zmieniło. CoD nie był już tym First Person Shooterem idealnym, wzorem dla każdej innej strzelanki. Twórcy znaleźli dojną krowę. Od tej pory myślałem, że będą już jedynie tworzyć kopie MW2, ale nigdy nie zejdą poniżej pewnego poziomu. I miałem rację, do czasu. Ale o tym za chwilę.
Bo wyszedł Black Ops. Od "tych słabszych z dwóch" twórców Call of Duty. Część nieco kameralna w stosunku do tego co zaprezentowano w MW2. A w żadnym wypadku nie gorsza. Wciągająca fabuła? Jest. Ciekawe postacie? Są. Rozsądna ilość akcji? Jest. Black Ops to część, którą stawiam wyżej niż MW2 oraz MW3 i bardzo, bardzo czekałem na kontynuację.
O MW3 nie piszę wiele, bo tam poziom absurdu przekroczył moje możliwości. Skończyłem, ale z trudem.
Gdy wyszło Black Ops 2, ogrywałem inne tytuły. Ten CoD musiał poczekać do dzisiaj. Jestem świeżo po skończeniu tej części. I niestety, strasznie się zawiodłem. Na mój gust to najgorsze Call of Duty w historii...
A zaczęło się nieźle. Brakowało jednak przypomnienia postaci z pierwszego Black Ops, bo poza fajnym zwrotem fabularnym nie pamiętałem już zbyt wiele. Tutaj od razu wrzucono gracza w wir wydarzeń i postaci znanych z jedynki i można było czuć się zagubionym. Samo strzelanie i pierwsze misje to za to rewelacja. Zero szokowania nowościami, ot solidny nowy CoD. Potem jest już tylko gorzej.
Zacznijmy od wstawek RTS-owych. Nie trawię tego gatunku. Po prostu nie mogę grać w coś takiego. Na szczęście - misje te są opcjonalne i po jednej dałem sobie spokój. Na nieszczęście - podobno od nich zależy fabuła. Kto wpadł na ten pomysł?!
Dalej druga "wspaniała" nowość czyli różny bieg wydarzeń. W teorii super, w praktyce niekoniecznie. Wybory typu oszczędź/zabij są w porządku, od taka ciekawostka. Ale możliwość poważnego failu np. za nieuratowanie jakiegoś ważniaka? Nie podoba mi się. To ma być strzelanka, nie dawajmy tu takich opcji...
Przeżyłbym to, gdyby nie głupota fabuły. Nawet w MW3 postacie i los świata nie był nam aż tak obojętny. Końcowy atak na Los Angeles to jedna z najbardziej absurdalnych scen, jakie widziałem w grach. A wrzucenie gracza (chciałem dać tu nazwę bohatera, ale tak się "wczułem", że nawet nie wiem tak na 100% czy to był Mason, Woods czy Sekcja. Raczej ten ostatni) za ster jakiegoś odrzutowca i koszmarny system latania... Mając kapitalny model strzelania zamienić to w prawie-że-finale na koszmarek, w postaci beznadziejnego latania? To przelało czarę goryczy.
Na mały plus twórców bycie konsekwentnym w kwestii efektów olania misji RTS-owych i złych wyborów w grze. Po takich działaniach miałem tak niehappy-end jak to tylko możliwe.
Bo do tak słabej (w porównaniu z poprzedniczką) gry happy end nawet nie pasuje.
...
(Kończy narzekać na singla i idzie grać w multi.)
Jestem fanem serii Call of Duty. Jedynkę przeszedłem niezliczoną ilość razy i znam ją praktycznie na pamięć. Dwójka mniej mi się podobała, ale także z przyjemnością ją przeszedłem i to kilka razy. Trójka? Ludzie mówią, że najsłabsza. Dla mnie była w porządku. To też mój pierwszy multiplayer w serii - spędziłem w nim kupę czasu. Czwórka to rewolucja, która w dużej mierze zmieniła ten gatunek. Według mnie na gorsze, bo dziś twórcy robią głównie takie oskryptowane FPS-y. Ale swego czasu CoD4 wymiatał. To moja druga ulubiona część, po jedynce.
Dalej mieliśmy World at War. Też na tą część specjalnie bym nie narzekał. To najbardziej brutalna odsłona Call of Duty, do tego mająca najlepszy dubbing w serii. Chętnie skończyłem - ale raz. Pora na Modern Warfare 2. Ależ ja na to czekałem! Hype wokół tej części przebił u mnie wszystkie inne tytuły. W końcu to sequel kapitalnego Modern Warfare. Czy to mogło się nie udać? I zawiodłem się. Nie dlatego, że to zła gra była. Dlatego, że oczekiwania były zbyt duże. Raz przeszedłem i zapomniałem. Dziś kojarzę jedynie słynna scenę rzezi na lotnisku.
I wtedy, mam wrażenie, postrzeganie serii wśród graczy nieco się zmieniło. CoD nie był już tym First Person Shooterem idealnym, wzorem dla każdej innej strzelanki. Twórcy znaleźli dojną krowę. Od tej pory myślałem, że będą już jedynie tworzyć kopie MW2, ale nigdy nie zejdą poniżej pewnego poziomu. I miałem rację, do czasu. Ale o tym za chwilę.
Najlepsza scena w grze i nawiązanie do świetnej poprzedniczki.
Bo wyszedł Black Ops. Od "tych słabszych z dwóch" twórców Call of Duty. Część nieco kameralna w stosunku do tego co zaprezentowano w MW2. A w żadnym wypadku nie gorsza. Wciągająca fabuła? Jest. Ciekawe postacie? Są. Rozsądna ilość akcji? Jest. Black Ops to część, którą stawiam wyżej niż MW2 oraz MW3 i bardzo, bardzo czekałem na kontynuację.
O MW3 nie piszę wiele, bo tam poziom absurdu przekroczył moje możliwości. Skończyłem, ale z trudem.
Gdy wyszło Black Ops 2, ogrywałem inne tytuły. Ten CoD musiał poczekać do dzisiaj. Jestem świeżo po skończeniu tej części. I niestety, strasznie się zawiodłem. Na mój gust to najgorsze Call of Duty w historii...
A zaczęło się nieźle. Brakowało jednak przypomnienia postaci z pierwszego Black Ops, bo poza fajnym zwrotem fabularnym nie pamiętałem już zbyt wiele. Tutaj od razu wrzucono gracza w wir wydarzeń i postaci znanych z jedynki i można było czuć się zagubionym. Samo strzelanie i pierwsze misje to za to rewelacja. Zero szokowania nowościami, ot solidny nowy CoD. Potem jest już tylko gorzej.
Zacznijmy od wstawek RTS-owych. Nie trawię tego gatunku. Po prostu nie mogę grać w coś takiego. Na szczęście - misje te są opcjonalne i po jednej dałem sobie spokój. Na nieszczęście - podobno od nich zależy fabuła. Kto wpadł na ten pomysł?!
Dalej druga "wspaniała" nowość czyli różny bieg wydarzeń. W teorii super, w praktyce niekoniecznie. Wybory typu oszczędź/zabij są w porządku, od taka ciekawostka. Ale możliwość poważnego failu np. za nieuratowanie jakiegoś ważniaka? Nie podoba mi się. To ma być strzelanka, nie dawajmy tu takich opcji...
Przeżyłbym to, gdyby nie głupota fabuły. Nawet w MW3 postacie i los świata nie był nam aż tak obojętny. Końcowy atak na Los Angeles to jedna z najbardziej absurdalnych scen, jakie widziałem w grach. A wrzucenie gracza (chciałem dać tu nazwę bohatera, ale tak się "wczułem", że nawet nie wiem tak na 100% czy to był Mason, Woods czy Sekcja. Raczej ten ostatni) za ster jakiegoś odrzutowca i koszmarny system latania... Mając kapitalny model strzelania zamienić to w prawie-że-finale na koszmarek, w postaci beznadziejnego latania? To przelało czarę goryczy.
Zapowiedź Black Ops 3 czyli inwazja kosmitów.
Na mały plus twórców bycie konsekwentnym w kwestii efektów olania misji RTS-owych i złych wyborów w grze. Po takich działaniach miałem tak niehappy-end jak to tylko możliwe.
Bo do tak słabej (w porównaniu z poprzedniczką) gry happy end nawet nie pasuje.
...
(Kończy narzekać na singla i idzie grać w multi.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)