poniedziałek, 11 lutego 2013

Ni no Kuni: Wrath of the White Witch

Zupełnie nie wiem, co mam napisać o Ni no Kuni. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniami.

Ta gra jest wręcz niewyobrażalnie piękna. Być może to najładniejsza produkcja, w jaką grałem. Podróżując po mapie świata, łapię się na tym, że po prostu myślę - "Jak to wygląda!". Draw distance ustawiony jest na bardzo daleką odległość. Owszem, momentami przy trybie pierwszej osoby, tekstury niedomagają, ale to w końcu lekko leciwa Playstation 3. Na każdy filmik czeka się z wypiekami na twarzy. A najlepsze, że niemal równie dobrze wygląda sama gra. Ostatnio, oczekując NNK, odpaliłem Killzone 3 i gra odrzuciła mnie nieco swoim przestarzałym enginem. Co za różnica poziomów, a to przecież exy na jedną konsolę.

Niemal równie dobra wydaje się być historia. To opowieść o chłopcu, który jest w stanie poświęcić wszystko, by przywrócić życie swojej mamie. Jak to może nie urzekać? Główna oś fabuły jest bardzo interesująca.

Pytanie, czy przy takich podstawach coś mogło pójść nie tak? Niestety, mogło.

System walki. Dlaczego nie można było dać czegoś sprawdzonego? Przy tym silniku aż prosi się o coś w stylu FFXII. A jak nie to nawiązać do czegoś z absolutnej klasyki gatunku. System walki w Ni no Kuni jest według mnie o wiele za chaotyczny. Długo by niestety pisać, bo nie podoba mi się w nim więcej niż jeden element. Ale nie jest to oczywiście katorga, jaką była dla mnie walka w najnowszym Final Fantasy.

Ttwórcy NNK zdecydowali się na system petów znany z Pokemonów. Byłem bardzo ciekaw jak im to wyszło. I niestety, tu też są zgrzyty. Nie potrafię zrozumieć, jak można było dać tyle elementów, które specjalnie nie grają. Zacznijmy od ewolucji. Dlaczego zrezygnowano ze standardowego - "zwierzak X zmienia formę na levelu Y"? Przecież to klasyka. Żeby system z NNK był lepszy, ale dla mnie niestety nie jest. Pet ewoluuje na odpowiednim poziomie po otrzymaniu specjalnego przedmiotu i... jest resetowany do poziomu 1. Jak kto lubi, ale mi to nie podeszło. Teraz levelując bazowy przyrost atrybutów jest wyższy, ale nieco wkurza konieczność zdobywania doświadczenia od nowa. Drugą rzeczą, która mi się nie podoba w systemie sługusów jest ich łapanie. Trochę z tym przekombinowali i nie ma tej wielkiej chęci "złapania ich wszystkich" (nie mówiąc o tym, że możliwość zdobywania nowych stworów dostajemy po 9 godzinach zabawy).

Jeśli chodzi o zadania poboczne, to na pewno gracze mają dużo do roboty. Są małe misje + polowania na potężne potwory. Do większości zadań nie można się przyczepić, hunty też są bardzo fajne. Na razie powiedziałbym, że jest za dużo misji polegających na przywracaniu utraconych serc postaciom pobocznych. Ktoś jest znudzony? Podejdź do zielonej postaci na mapie, weź od niej nieco entuzjazmu, wróć do NPC'a. Trochę tego za dużo.

I jak tu ocenić Ni no Kuni? Z ostatecznym werdyktem wstrzymam się do napisów końcowych. Ale dla mnie nie jest to gra, którą można przejść w parę dni. Po jakimś czasie odczuwa się znużenie kolejnymi walkami i trzeba zrobić przerwę. A to w tym gatunku jest poważnym minusem. Z drugiej strony ta oprawa i urocza opowieść. Czasami cieszę się, że jestem tylko graczem, a nie recenzentem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz