środa, 18 grudnia 2013

The Walking Dead S2 - Pierwszy odcinek, pierwszy zawód

(Brak fabularnych spoilerów)

Z niecierpliwością oczekiwałem drugiego sezonu Truposzy. "Egranizacja" The Walking Dead zwyczajnie mnie ujęła. Nie oczekiwałem niczego szczególnego, a dostałem kapitalną grę, która jednocześnie była uroczym prztyczkiem w nos scenarzystów z Quantic Dream. Panowie z Telltale pokazali, że można zrobić specyficzną przygodówkę bez uciekania się do kiczowatych zwrotów akcji i kopiowania kolejnych do bólu naiwnych postaci. Jednak o pierwszym sezonie już tu kiedyś pisałem.


Sposób zakończenia wielu wątków w pierwszym podejściu Telltale do Walking Dead był bardzo dobry (bo mimo skończenia w ciekawym momencie, nie miałem uczucia jakiegoś wrednego cliffhangera, w jakich to lubują się twórcy na przykład takiego Sons of Anarchy), a jednocześnie dający im niemal nieograniczone możliwości kontynuowania akcji w sezonie drugim. Tymczasem pierwszy odcinek, "All That Remains" niespodziewanie zawodzi.


Na początku wkurzyło mnie, że nie dano w jakiś sposób odtworzyć wyborów z pierwszego sezonu. Jak powszechnie wiadomo, The Walking Dead to techniczna fuszera. Ja swoje sejwy straciłem bodajże przed czwartym odcinkiem i nie miałem zamiaru grać od nowa, a nie lubię zmieniania swoich pierwszych decyzji w grach tego typu. Nowy sezon to idealna okazja, by zrobić coś na wzór komiksu z niektórych gier, w których przypominamy sobie i odtwarzamy wybory. To byłaby ciekawa sprawa - komiks, na podstawie pierwszego sezonu gry, na podstawie komiksu, a do tego gdzieś w tle przewija się też bardzo przyzwoity serial (i zdecydowanie mniej przyzwoita inna gra z tego uniwersum). Pocieszeniem jest fakt, że na razie wybory z sezonu pierwszego mają minimalne znaczenie.

Przed zagraniem oczekiwałem dosyć spokojnego rozwoju akcji i wprowadzania nowych postaci do tych, co to jeszcze z nami zostały... Tymczasem mamy początek, który w dużym stopniu zmniejsza pole manewru dotyczące dawnych znajomych, a chwilę później kilka scen akcji i nagle cała grupa nowych, kompletnie obcych postaci. Osobiście wolałbym dużo wolniejszy rozwój wypadków w pierwszym epizodzie, nie miałbym też nic przeciwko temu, by był dłuższy niż następne. Tymczasem odcinek pierwszy kończy się gdzieś po 90-120 minutach i dla mnie jest pierwszym w historii serii, gdzie po charakterystycznym czarnym ekranie czułem zwyczajny niedosyt.


Clementine oczywiście jest wspaniała. Bardzo podobały mi się możliwości prowadzenia tej postaci po swojemu - tak jak Lee w sezonie pierwszym. Opcje dialogowe są różne, a rozwój postaci Clem zapowiada się fantastycznie. Nie ma szans, by nie był to najmocniejszy punkt sezonu drugiego. Inni bohaterowie - bardzo zaintrygowała mnie postać drugiej dziewczynki, która może dać w przyszłości masę ciekawych wątków. Reszta to jedna wielka niewiadoma.

W odcinku pierwszym zaniepokoiła mnie wprowadzona nieco na siłę "mocna scena". W poprzednich odsłonach te sceny zwyczajnie miały uzasadnienie. Tutaj pokazywanie ze szczegółami, jak dziewczynka opatruję swoją ranę (zbliżenia przy odkażaniu i interaktywnym zszywaniu dostaliśmy w pakiecie) było trochę przesadzone. To akurat częsta przypadłość serialowej konwencji - w wielu produkcjach realistyczne, ale marginalne pokazywanie przemocy staje się jednym z głównych punktów w późniejszych sezonach, a przez to nieco traci na silę oddziaływania. Mam nadzieję, że brutalność będzie w kolejnych odcinkach bardziej uzasadniona - do takiej brutalności (w grach i filmach oczywiście) nie mam żadnych zastrzeżeń, wystarczy przypomnieć sobie moje zachwyty nad makabrycznymi wymianami ognia w The Last of Us. Choć nie ma się raczej czym chwalić :P ...


Na razie nie wspomniałem nic o lekkim znużeniu całą konwencją rozgrywki, a przecież nie grałem jeszcze w zrobionego w podobnym stylu Wolfa. I powstrzymam się z tym, przynajmniej do premiery kolejnego epizodu. Epizodu, na który nadal czekam z wielką niecierpliwością. Jednorazowy (i znowu nie jakiś wielki! oczekiwania były ogromne) spadek formy zdarza się każdemu. The Walking Dead, Clementine, kilka otwartych wątków, Telltale Games... Konkretne argumenty. Coś mi się zdaje, że żaden z kolejnych odcinków nie będzie już gorszy.

2 komentarze:

  1. Czyli jednak można się jarać nadchodzącą przyszłością? :) (bo jeszcze TWD nie ogarnąłem, ale postaram się w święta nadrobić zaległości)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed chwilą ukończyłem ten epizod i powiem, że grało się całkiem dobrze. Może faktycznie kilka wątków było wprowadzonych na siłę ale osobiście jakoś specjalnie nie narzekam. Zresztą, tak jak sam napisałeś - zanosi się na udany sezon :-)

    OdpowiedzUsuń