czwartek, 27 lutego 2014

Spec Ops: The Line, czyli mocna rzecz.

Są gry, które przechodzą bez należytego echa. W mijającej generacji na myśl przychodzi mi na przykład fantastyczne pierwsze The Darkness. Produkcja Starbreeze zebrała dobre recenzje, ale wielu graczy szybko o niej zapomniało. A niesłusznie! Unikalna rozgrywka, niezapomniany klimat i co najważniejsze - znakomita fabuła. Szwedzi dostarczyli wtedy drugiego, po Kronikach Riddicka z pierwszego X-a, killera. Albo takie Brothers in Arms: Hell's Highway. Graliście? Ja podszedłem do tego tytułu nie nastawiając się na nic szczególnego. Pierwsze BiA skończyłem nieco na siłę, irytując się co i rusz na kompletnie zepsute hitboksy czy powtarzalność misji. Owszem, fabularnie było nieźle i tylko dzięki historii w miarę dobrze wspominam Road to Hill 30. A Hell's Highway, które wielu odpuściło sobie po zrażeniu się pierwszą częścią, naprawiło rozgrywkę i do tego zafundowało graczom jeszcze lepszą, dojrzałą opowieść.


Niespełna dwa lata temu twórcy z mało znanego Yager Development wypuścili na świat Spec Ops: The Line. Nazwa Spec Ops brzmi znajomo? Słusznie. W latach 1998-2002 wyszło - uwaga - 10 gier z tej serii. Ja nie grałem w żadną z nich, ale teraz zabrałem się za The Line. I nie żałuję, w żadnym wypadku. Panowie i panie z niemieckiego studia dostarczyli jedną z najbardziej intrygujących strzelanek ostatnich lat. Nie jest to może poziom The Darkness, ale... po kolei.

Fabuła koncentruje się na Walkerze, dowódcy małego oddziału Delta Force wysłanego do Dubaju w celu odnalezienia zaginionego pułkownika Konrada. Skąd ten Dubaj? Po serii potężnych burz piaskowych (i niemniej niszczących zawirowań politycznych) miasto stoi na skraju zupełnej destrukcji. Szybko po dotarciu na miejsce, Walker odkrywa, że nie wszystko jest tu takie, jak mogłoby się wydawać... Jednego nie da się ukryć - fabuła bardzo mocno nawiązuje do Jądra Ciemności Josepha Conrada (cóż za subtelna aluzja).


W Spec Opsie czeka graczy wiele zwrotów akcji. W większości inteligentnych i autentycznie zaskakujących, ale niestety w pewnych momentach twórcy - na mój gust - lekko przegięli. Tym samym gra nie zasługuje może na fabularną dyszkę, ale i tak doświadczamy tu poważnej i wciągającej historii. Opowieść skupia się na ukazaniu okrucieństwa wojny i to akurat robi bezbłędnie. The Line to około 7-godzinny manifest antywojenny. Grę można przejść szybciej, ale tego nie polecam, bo o sile klimatu tej strzelanki stanowią smaczki takie jak dialogi przeciwników. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena, którą bardzo łatwo przegapić, rozmowa dwóch przeciwników o jakichś drobnostkach. Pogadali, pośmiali się, a ja słuchałem, mając świadomość, że by przejść dalej należy ich wyeliminować... Nie będę zdradzał niczego o mocniejszych scenach, może oprócz tego, że przy jednej z nich poziom na lotnisku w drugim Modern Warfare jest niczym przechadzka po sopockim molo.

The Line to także unikalna oprawa audio. Twórcy eksperymentowali z muzyką i sposobem jej wykorzystania w grze. Często towarzyszą nam piosenki puszczane z jedynej działającej w Dubaju stacji radiowej, a ku mojej uciesze, twórcy trafili w gust muzyczny autora tego tekstu. Na tym, co dobiega do nas z głośników, wymiernie zyskuje klimat. W niektórych lokacjach sposób wykorzystania muzyki w Spec Ops to naprawdę najwyższa półka.


Żeby nie było zbyt słodko: są elementy, które nie zagrały. Graficznie jest nędznie, nawet Full HD i najwyższe detale nie ratują sprawy, ale do oprawy idzie się przyzwyczaić. Gorzej, że sam gameplay nie dorównuje opowiedzianej historii. To trochę jak w Kane and Lynch, z tym że o aż tak fatalnej rozgrywce nie ma mowy. Strzelanie jest najwyżej przyzwoite, opcje taktyczne, sterowanie drużyną to straszna bieda, a system osłon nawet nie zbliża się do poziomu pierwszych Gearsów. W dużym stopniu rozgrywkę ratuje dobrze wyważony poziom trudności. Pod koniec trzeba kombinować i oszczędzać każdy nabój, a czasami nawet biec na drugi koniec mapy, chowając się za osłonami, by zdobyć broń z jakąkolwiek amunicją. Gra korzysta z autoregeneracji zdrowia, ale nie jest to minus, bo nasza postać ma stosunkowo mało życia - nieostrożne bieganie po Dubaju kończy się - jakby nie brać - gryzieniem piachu.

Co i rusz widać, że twórcom przyświecała myśl stworzenia ambitnej gry akcji (nawet brzmi to niespotykanie). Nie udało im się to może w stu procentach, ale wszystkie wspomniane elementy sprawiają, że nie warto przejść obok The Line obojętnie. Tym bardziej, że grę można w tej chwili dostać za darmo jako bonus na stronie sklepu Gamefly. Jeśli masz ochotę na ciekawą strzelankę z niebanalną fabułą - najnowsze wcielenie Spec Opsa będzie dobrym wyborem.


PS: Zakończenie, które miałem (są różne) zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Klasa!

4 komentarze:

  1. Gra jest chyba jednym z bardziej niedocenionych tytułów. Niby to shooter, a jednak potrafi sponiewierać człowieka mentalnie. Dla mnie bardzo dobry tytuł i teraz bardzo tani do nabycia :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Spec Ops: The Line było całkiem niezłe - pamiętam, że pisałem o tym tytule przy okazji wspominania gier z 2012 roku.

    PS Też dobrze znam serię BiA. Szkoda, że jakoś o niej cicho od dobrych kilku lat...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja! I ten smaczek z gry jak z biegiem fabuły postać inaczej krzyczy np. ,,Reloading!''

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mojego bloga, gdzie również zdecydowałem się popełnić recenzję tej Spec Ops: The Line. Mamy podobne zdania, lecz mi bardziej gra wydała się sztampowa :)

    OdpowiedzUsuń