czwartek, 16 sierpnia 2012

Darksiders - więcej takich niespodzianek!

Po Darksiders nie spodziewałem się niczego wielkiego. Ot kolejny "God of War wannabe" slasher z przeciętną grafiką i drewnianym modelem walki. Tyle błędów w jednym zdaniu jeszcze na tym blogu się nie pojawiło.

kolejny - źle
God of War wannabe - źle
slasher - trochę się zgadza
przeciętna grafika - źle
drewniana walka - źle


Design postaci to Sztuka przez duże S.

Przynajmniej się przyznałem do błędu. Darksiders nabyłem za niewielką kwotę na jakiejś promocji w którymś z brytyjskich sklepów z grami. Zwykle kupuję tak gry, na które specjalnie nie czekam, bo przesyłka bywa, że długo idzie. Nawet jak gra w końcu pojawiła się na moim biurku to z tego co pamiętam przeleżała tam dobre kilka dni. W końcu odpaliłem grę, dałem najwyższy poziom trudności no i lecimy!

Już początek mnie zaskoczył. Bo grafika, choć technicznie przeciętna, to pod względem artystycznym jest najwyższej klasy. Design wszystkiego co widać jest po prostu świetny. Bo bohater, War, choć przesadnie nakoksowany, to charyzmatyczny i z bardzo fajnie podłożonym głosem. Bo styl walki, choć specyficzny, to mający swój styl i pozwalający na rozsądne planowanie ciosów. Myślę sobie wtedy: to naprawdę dobry slasher!

I tutaj dochodzimy do kolejnego błędu w moim rozumowaniu. Otóż nazwać Darksiders slasherem to tak jak oznajmić, że New Vegas jest shooterem, albo Fallout 3 RPG-iem (hehe, o mojej "miłości" do Fallouta 3 pewnie jeszcze tu będzie ;) ). Otóż Darksiders jest po prostu Zeldą dla dorosłych graczy. Taką Okaryną Czasu, w której odrąbujemy wrogom głowy. Mamy dziesiątki znajdziek i sekretów, do których dotrzemy dopiero, gdy uda nam się zdobyć potrzebne umiejętności. Tutaj powrót do początkowej krainy po pokonaniu dużego fragmentu gry, otwiera nam drogę do nowych obszarów, sprzętu, ulepszeń. Fani przechodzenia gier na 100% będą zachwyceni.

W końcu, po pewnych problemach (jak pisałem, ustawiłem maksymalny poziom trudności, a po kilku godzinach okazało się, że nie można go zmniejszyć w trakcie gry...), doszedłem do końcówki Darksiders. Niestety jest to moment, w którym połowa graczy pewnie daje sobie spokój z tą produkcją. Otóż według mnie - i nie tylko mnie - końcówka to zdecydowane przegięcie twórców jeśli chodzi o ilość zagadek. Chyba trzeba być absolutnym wyjadaczem wszystkich części Zeldy żeby skończyć Darksiders z marszu. Ja wymiękłem przy teleportach rodem z Portala i musiałem ratować się poradnikiem z Youtube.

Ale Darksiders skończyłem. I bardzo się z tego ciesze, bo gra kończy się tak jak zaczyna - z przytupem. Zakończenie jest znakomite i gracz wprost nie może się doczekać kontynuacji. Choć chwilę po skończeniu jedynki za dwójkę bym się nie brał - miałem przesyt zagadek na kilka miesięcy, tak teraz już nie mogę się doczekać. Jeszcze chwila i zobaczymy co prezentuje sobą Darksiders 2. Tym razem twórcy nie mają tak łatwej sytuacji, bo oczekuję hitu. Czołowej gry roku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz