środa, 21 listopada 2012

The Walking Dead

W The Walking Dead grałem od premiery pierwszego odcinka. Wstrzymywałem się jednak z opinią do ogrania ostatniego epizodu. Ten wyszedł dzisiaj, co mogę więc powiedzieć? To najbardziej pozytywna niespodzianka tego roku!

Po pierwsze: mechanika. To gra garściami czerpiąca ze świetnego Fahrenheita i prawie równie świetnego Heavy Rain. Porównania do obu tych tytułów są nieodzowne. Mamy więc przygodówkę, w której często musimy podejmować decyzji w ułamku sekundy. Z Fahrenheita najbardziej zapadła mi w pamięć scena, kiedy mieliśmy kilka chwil na działanie, gdy do naszego mieszkania dobijał się policjant. Co zrobić najpierw? Obmyć ręce z krwi? Schować sugerujące przestępstwo ubrania? Otworzyć mu drzwi? Tutaj mamy coś takiego w każdym odcinku.


Po drugie: postacie. Bohaterowie WD są fenomenalni. To jedne z najlepiej zarysowanych postaci, jakie widziałem w grach. Główny bohater - Lee, wąsaty Kenny i jego rodzina, Larry z córką i wiele innych. Każda świetnie napisana, mająca swoje własne problemy, marzenia i tajemnice. Jednak prawdziwą bohaterką jest tutaj....

Clementine. Zacznijmy od tego, że nie lubię dzieci w grach. To chyba przez Fallouta 2 i słynne okradanie naszej postaci przez dzieciarnię. A Clem jest wspaniała. Już w pierwszym odcinku czuło się potrzebę zaopiekowania nią. Ani razu mnie nie zirytowała, każda jej reakcja wydaje się być autentyczna. Ogromne brawa dla twórców.


Jeśli było o Clem, to musi być też o głównym bohaterze tej opowieści. Lee na pierwszy rzut oka wygląda na mięśniaka, który inteligencją nie grzeszy. Jak się jednak okazuje, to mądry facet o złożonej osobowości. Co mi się spodobało? To, że autorzy gry nie mają nas za idiotów. Nie mamy podanego na tacy wszystkiego o głównym bohaterze. Stopniowo dowiadujemy się o jego sekretach, ale nikt na siłę nie próbuje nas od początku wtajemniczyć. Dobre zagranie twórców.

Fabułę oceniłbym w skali szkolnej na 5. Do najwyższej oceny troszkę zabrakło, momentami gra była nieco przewidywalna, a czasami mieliśmy zbyt mały wpływ na przebieg wydarzeń. Nie zrozumcie mnie źle, to kawał dobrej fabuły. A z gier zahaczających o gatunek horroru, chyba tylko Silent Hill 2 może się z nią równać. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że gra fabularnie pokazuje plecy Heavy Rain. Nie ma tu nawet kiczowatych zwrotów akcji.

Oby tak dalej Telltale Games. Czuję, że nie powiedzieliście ostatniego słowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz