Pokazywanie postów oznaczonych etykietą xbox one. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą xbox one. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 marca 2014

Watch Dogs, czyli Ubisoft robi swoje.

Kilka miesięcy temu nadjechała Forza 5 i w niej wkurzyły mnie głównie mikrotransakcje. Tym razem głównym bohaterem zrzędliwego wpisu zostaje Watch Dogs. To był pierwszy tytuł pokazujący moc nadchodzącej generacji. Powiedzmy sobie szczerze - pod względem oprawy i interaktywności świata prezentacja zniszczyła wszystkie dotychczasowe produkcje. Watch Dogs było wtedy nieprawdopodobnie ładne i pozwalało na wyobrażenie sobie graficznej ewolucji nie mniejszej niż przy przesiadce z PS2 na PS3. Kto nie pamięta, Watch Dogs wyglądało wtedy tak:


Fajnie, naprawdę fajnie, jak powiedziałby Kazimierz Węgrzyn. Tymczasem premiera już maju, a wszystko wskazuje na to, że w ciągu ostatniego roku (z hakiem) dopieszczania kodu ten wizualny majstersztyk nieco nam... zbrzydł? Popatrzcie sami. Oto główny bohater w 2012:


A oto jego facjata w marcu 2014:





Niestety cięcia nie skończyły się na skądinąd sympatycznym panu w zielonej czapce. Rozgrywka w wersji na PS4 też wygląda zauważalnie gorzej.



Osobiście żałuję, że nie uchował się nawet ciekawy, na swój sposób minimalistyczny interfejs.

Podrasowane graficznie gameplay-e towarzyszą nam od lat, ale w przypadku Watch Dogs taka zmiana uderza szczególnie. Liczyłem, że ta gra będzie pod względem oprawy next-genem pełną gębą. Na coś takiego się nie zanosi. Ubisoft w moim rankingu graficznych ścimieniaczy wysuwa się na prowadzenie, w efektownym stylu wyprzedzając Codemasters (nie zapomnę tych screenów z pierwszego Dirta), które po krytyce graczy nieco przystopowało.

Tym samym nie będzie to debiutancki tytuł na nowe konsole, który graficznie w stu procentach mnie urzeknie. Ale spokojnie, mają one jeszcze trochę czasu. W poprzedniej generacji pierwszą produkcją, która podniosła poprzeczkę pod względem oprawy, była gra ze stajni Microsoftu - Gearsy. A te wyszły prawie rok po premierze 360-tki...

piątek, 14 lutego 2014

Sleeping Dogs, czyli kawał dobrej gry.

O Sleeping Dogs słyszałem różne opinie i właściwie od premiery miałem ją na liście "zagrać kiedyś, jak będzie okazja". A taka okazja nadeszła i to dwukrotnie. Na przestrzeni jakiegoś tygodnia aż dwa razy można było tę produkcję zgarnąć za bardzo przystępną kwotę. Bodajże 1,5 funta za wysoko oceniany tytuł z połowy 2012 roku - strach nie brać (choć przy pierwszej promocji trzeba było mieć nie lada refleks, bo najwyraźniej sklep zrobił z taniego Sleeping Dogsa przynętę, wielu ledwo się zarejestrowało na stronie, by sklep podniósł cenę). Postanowiłem nie odkładać Piesków na później i z miejsca zabrałem się za tego sandboksa w azjatyckim klimacie. (A potem zapomniałem o dokończeniu tego wpisu i zrobiłem to dopiero teraz, stąd mamy klasyczną podróż w czasie ;) )

sobota, 4 stycznia 2014

Final Fantasy XIV - Pierwsze wrażenia

Od dawien dawna lubię spędzać mroźne wieczory w czasie około świątecznym przed monitorem, jak na gracza przystało. Szczególnie grając w grę - i nie mam nic przeciwko, by była to gra MMO. W tym roku padło na Final Fantasy XIV: A Realm Reborn. I to mimo tego, że tegoroczne mroźne wieczory specjalne mroźne nie są (nie żeby mi to przeszkadzało).

Just my rifle, my pony and me.

wtorek, 24 września 2013

Co mi nie zagrało w GTA V

Ależ ja czekałem na GTA V. Uściślając, czekałem jeszcze kilka miesięcy temu. Ostatnio mój zapał na powrót do San Andreas podupadł, nie wiem nawet dlaczego. Wiedziałem, że to pewniak i na pewno będzie trzymał poziom, ale specjalnie żeby zagrać się nie paliłem. To znaczy: nadal wiedziałem, że kupię, ale nie przebierałem nogami na kilka dni przed premierą. Gdy w dniu 0 - Empik spisał się na medal - przyjechał kurier, odłożyłem GTA V na półkę by skończyć Diablo 3 na Inferno. Trochę z musu, bo zamierzałem dopiero po tym puścić diabełka dalej w obieg, ale fakt faktem - mając GTA V przechodziłem po raz -nasty Diablo 3 ;)